KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • ODR Bratoszewice
  • Partner serwisu Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi w Warszawie
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
  • Narodowy Instytut Wolności

WYSZUKIWARKA

Jemy rocznie 2 kg chemii! Druzgocący raport NIK

Opublikowano 03.01.2019 r.
Konserwanty, emulgatory, sztuczne barwniki, itp. Czy wiecie, że przeciętny Polak w ciągu roku zjada ponad 2 kg sztucznych dodatków do żywności? Takie druzgocące dane podała Najwyższa Izba Kontroli. Dlaczego tak się dzieje? Brakuje właściwego nadzoru nad ich stosowaniem - alarmuje NIK. Kto karmi nas chemią?

Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport „Nadzór nad stosowaniem dodatków do żywności”, który obejmuje okres od 2016 r. do początku 2018 r. 

Nie weryfikują dokładnie, czy to co napisane jest na opakowaniu zgadza się z tym, co jest w środku.  Dodatkowo sprawdza się jedynie limity danego „E” w produkcie, nie biorąc pod uwagę ich kumulacji w codziennej diecie i jak to może wpływać na zdrowie – alarmuje NIK.

Z badania NIK wynika, że w jednym dniu można przyswoić nawet  85 różnych E. Jest to szczególnie niebezpieczne dla dzieci i kobiet w ciąży. Z kolei w przeciągu roku przeciętny konsument spożywa około 2 kg dodatków do żywności!

Niestety, okazuje się, że w Polsce około 70% diety przeciętnego konsumenta stanowi żywność przetworzona w warunkach przemysłowych, zawierająca substancje oznaczone różnego rodzaju „E”. 

„E” czyli samo zło?

Są to substancje, które w normalnych warunkach nie są spożywane same jako żywność i nie są stosowane jako charakterystyczny składnik żywności. Dodaje się je po to, aby zapobiec niekorzystnym zmianom smaku, barwy, zapachu, wydłużyć okres trwałości, zwiększyć atrakcyjność wyrobu, umożliwić tworzenie nowych produktów, np. typu „light” – czytamy w raporcie.

NIK podkreśla, że aktualnie dopuszczonych do stosowania w żywności jest ponad 330 dodatków, które w produktach spożywczych mogą pełnić  27 różnych funkcji technologicznych. 

Dlaczego tak się dzieje?

Okazuje się, że na stosowanie substancji dodatkowych na tak dużą skalę pozwala obecnie obowiązujące prawo polskie i Unii Europejskiej. Jest ono w tym zakresie bardzo liberalne…

Czy są produkty do których nie można stosować dodatków? Otóż tak - są to m.in. żywność nieprzetworzona, miód, masło, mleko pasteryzowane i sterylizowane, naturalna woda mineralna, kawa, herbata liściasta.  

Czy dodatki do żywności są dla nas groźne?

Zarówno producenci żywności, jak i instytucje kontrolujące ich działalność, ale także instytuty naukowe, twierdzą, że dodatki do żywności stosowane zgodnie z obowiązującymi przepisami nie stanowią zagrożenia dla zdrowia konsumenta. Aby bowiem dana substancja dodatkowa została dopuszczona do żywności, musi posiadać ocenę bezpieczeństwa dla zdrowia dokonywaną przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Jednak NIK zwraca uwagę, że przepisy prawa wymagają zapewnienia bezpieczeństwa każdego z dodatków używanych osobno. W żaden sposób nie odnoszą się one do ryzyka wynikającego z obecności w środkach spożywczych więcej niż jednego dodatku, czy ich kumulacji z różnych źródeł – alarmuje NIK w raporcie.

Kontrola NIK miała odpowiedzieć na pytanie, czy funkcjonujący system nadzoru nad stosowaniem dodatków w żywności zapewniał odpowiednią ich jakość oraz bezpieczeństwo zdrowotne konsumentów. Jaka jest odpowiedź?

Izba alarmuje, że system nadzoru nad stosowaniem dodatków nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności.

Kiełbasa naszpikowana chemią...

NIK zwraca także uwagę, że dotychczas nikt nie zajmował się łączną ilością dodatków spożywanych z dietą przez przeciętnego konsumenta. Izba zleciła kontrolę oznakowania produktów spożywczych - przeanalizowano 501 powszechnie dostępnych wyrobów. Jedynie w 54 produktach (11 proc.), w składzie zaprezentowanym na etykietach, nie było substancji dodatkowych. Jak podaje NIK, rekordową liczbę substancji dodatkowych zastosowano w kiełbasie śląskiej – bo aż 19!!!

Jak bada się żywność?

Prowadzone przez skontrolowane inspekcje (Inspekcje Sanitarne, Inspekcję Handlową i Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno - Spożywczych) badania laboratoryjne próbek żywności ograniczały się do wybranych substancji dodatkowych, głównie z grupy substancji konserwujących i barwników. Żadna z Inspekcji nie analizowała zawartości wszystkich dodatków obecnych w danej próbce żywności. 

Tak zorganizowany system badań nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa żywności, w której stosowane są substancje dodatkowe, niepodlegające z różnych przyczyn badaniom laboratoryjnym – podsumowuje NIK.

 

Nie ma więc wątpliwości, że żywność nafaszerowana jest sztucznymi dodatkami. Jeden dodatek w jednym artykule spożywczym może nie zaszkodzić, ale już w innym niekoniecznie będzie neutralny dla naszego zdrowia. W połączeniu z różnymi produktami diety czy lekami może nawet bardzo poważnie wpłynąć na stan naszego zdrowia. Jak to się stało, że nikt tego nie monitoruje?

NIK zauważa, że Główny Inspektor Sanitarny, który nadzoruje jakość zdrowotną żywności, nie wdrażał i nie inicjował działań, które miałyby potwierdzić lub zaprzeczyć, że istnieje ryzyko związane z używaniem substancji dodatkowych. 

 

W trosce o swoje zdrowie bądźmy bardziej świadomymi konsumentami! Brzmi to banalnie, ale czytajmy etykiety! Pozwoli to na świadome eliminowanie produktów, które w swoim składzie mają za dużo „E”. Nie podawaj sobie trucizny sam!

 

Źródło: NIK

kontakt1.jpg Redakcja KalendarzRolnikow.pl
 
 
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj

Komitet do spraw pożytku publicznego
NIW
Sfinansowano ze środków Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030
PROO