"100 lat w wolnej Polsce" - wywiad z rolnikiem, Panem Edwardem Olesiem

Dziadek pochodził z gór, z tarnowskiego, a górale to twardzi i uparci ludzie – mówi pan Edward. – Ja jestem góralem nizinnym, tu się urodziłem 65 lat temu. Powiększanie gospodarstwa w Bielsku jest prawie niemożliwe, bo nie ma ziemi w sprzedaży, moje dzieci przeflancowały się więc tam, gdzie ziemię można jeszcze kupić, czyli na Warmię i Mazury. Synowie Wojtek i Jan gospodarują tam na 434 i 334 hektarach. Obecnie jesteśmy w trakcie zakupu 500-hektarowego gospodarstwa dla córki Ani.
Cała rodzina w 1990 roku połączyła swoje siły i utworzyła firmę EŁWJA (Edward, Łucja, Wojciech, Jan, Anna).
W latach 90. interes kwitł, byliśmy pionierami w usługach rolniczych, więc nie mieliśmy konkurencji. Handlowaliśmy opałem, paszami, nawozami, materiałami budowlanymi, materiałem siewnym. Świadczyliśmy usługi transportowe i kopanie buraków. W latach 2000. urosła nam konkurencja i już nie było tak różowo. Dzisiaj kontynuujemy działalność w zakresie, na jaki pozwala lokalny rynek. Zatrudniamy 4 pracowników, produkujemy materiał siewny – zaprawiamy nasiona, workujemy. Nasz magazyn ma tysiąc metrów, trzeba go jakoś zagospodarować - opowiada Pan Edward.
Jaka jest ziemia w Bielsku, co siejecie?
Przeważa III i IV klasa, siejemy rzepak, pszenicę, buraki cukrowe i jęczmień. Z agrotechniką nie mamy problemu, posiadamy maszyny i chęci do pracy. W moich młodych latach praca w polu to była harówka, dzisiaj nikt już nie wiąże snopków, nie dźwiga ciężkich worów ze zbożem po drabinie na strych.
Jak pan widzi z perspektywy lat swoje gospodarstwo?
Zawsze powtarzam, że macierz jest najważniejsza, a macierz to Bielsk – tu się urodziłem, założyłem rodzinę, wychowałem dzieci, i tu umrę. Ale patrzę w przyszłość, a przyszłość to moje dzieci, dlatego kupiłem im gospodarstwa. Dlaczego tak daleko, nie w Bielsku? Bo w Bielsku nie było takiej możliwości. Gospodarstwa moich dzieci w warmińsko-mazurskim traktuję jak filie gospodarstwa w Bielsku, przecież „filius” znaczy syn. Dzieci są dobrze przygotowane do prowadzenia gospodarstwa; synowie nieraz wygrywali konkursy rolnicze, zarówno teoretyczne, jak i praktyczne – na polu, na ciągniku z maszynami rolniczymi. Dzieci nauczyłem również otwartości na wszelkie nowinki, trzeba umieć korzystać z tego, co Bóg akurat nam daje. Nie narzekać, tylko działać – w polu i w parafii, i dzielić się doświadczeniem z innymi. W moim gospodarstwie odbywają praktyki uczniowie szkół rolniczych i studenci. Staram się też wspierać działania mojej gminy nie tylko dobrym słowem, bo tu jest moja mała Ojczyzna.
![]() |
Rozmawiał Piotr Kociorski
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie
Jeden z 16 Ośrodków Doradztwa Rolniczego w kraju. Podstawowym zadaniem KPODR jest udzielanie wszechstronnej pomocy rolnikom, mieszkańcom obszarów wiejskich oraz przedsiębiorcom związanym z przetwórstwem rolno-spożywczym w celu zwiększania dochodów gospodarstw rolnych oraz poprawy warunków życia na wsi.Główna siedziba znajduje się w Minikowie (pow. Nakielski). Ośrodek posiada oddziały w Zarzeczewie (pow. Włocławski) oraz w Przysieku (pow. Toruński). Posiada własne wydawnictwo,które jest wydawcą miesięcznika Wieś Kujawsko-Pomorska oraz wielu poradników. Organizuje liczne wystawy i targi -m.in Międzynarodowe Targi Rolno-Spożywcze "Agrotech" w Minikowie, które na obszarze 12ha odwiedza corocznie ok. 350 wystawców i około 35 tys. zwiedzających. Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|