August Hlond - Czcigodny Sługa Boży

Do Szpitala Sióstr Elżbietanek na warszawskim Mokotowie trafił kilka dni wcześniej z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Po operacji wywiązało się zapalenie w lewym płucu. Pojawiły się objawy zapalenia otrzewnej. Kardynał gorączkował. W kolejnych dniach nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia, potrzebna była transfuzja krwi. Otworzyła się rana pooperacyjna , w związku z tym był po raz drugi operowany. Ze względu na wielkie osłabienie pacjenta, przeprowadzono ją bez narkozy, w znieczuleniu miejscowym.
Już na pogrzebie pojawiła się pogłoska, że prymas po udanej operacji wyrostka robaczkowego - mógł zostać otruty przez lekarzy na zlecenie służb bezpieczeństwa. Oficjalnie podano, że zmarł na skutek powikłań pooperacyjnych na zapalenie płuc. Według anonimowego donosu, gdy kardynał Hlond był operowany, jeden z asystentów chirurga miał go otruć poprzez zakażenie jamy otrzewnej. Rzeczywiście powikłaniem po operacji było zakażenie organów wewnętrznych duchownego. W archiwum IPN odnaleziono donos informatora Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Tajny współpracownik bezpieki o pseudonimie Skarżyński poinformował funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o rozmowie, jaka miała miejsce w Łodzi pomiędzy Ludwikiem Romeyko, a ks. Witoldem Pietkunem. Pochodzący z Wilna ks. Pietkun po 1945 r. był profesorem seminarium w Łodzi.
Donos brzmiał: „Hlond był operowany przez któregoś z profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i podczas operacji któryś z asystentów przez zatrucie spowodował śmierć Hlonda, a że cała ta sprawa była skonstruowana przez UB - Hlond miał opowiadać przed śmiercią profesorowi, który go operował, iż wie, że został specjalnie »zgładzony« z tego świata na rozkaz Rządu Ludowego, ponieważ był niewygodny. Rozmowa Romeyko z ks. Pietkunem miała miejsce w tym czasie, gdy w gazetach w czasie procesu było wspomniane nazwisko Hlonda” – donosił „Skarżyński”.
Już jesienią 1947 r. UB próbowało spowodować wypadek prymasa w czasie podróży po Pomorzu Zachodnim. We wrześniu 1948 r. w czasie jazdy odpadło jedno z kół samochodu. Ks. Józef Zator Przytocki, który wtedy przebywał w więzieniu, wspominał, że w czasie przesłuchania jeden ze śledczych wykrzyczał do niego, że nawet z Hlondem sobie poradzili.
Zgodnie z ostatnią wolą prymasa, trumna z jego ciałem spoczęła w ruinach katedry warszawskiej. Została zamurowana w kaplicy Najświętszego Sakramentu, natomiast jego serce umieszczono w katedrze gnieźnieńskiej.
W kazaniu pogrzebowym, sekretarz episkopatu - bp Zygmunt Choromański wyraził przekonanie, że przyjdzie taki czas, że będziemy się modlić za wstawiennictwem prymasa Hlonda.
Można powiedzieć, że najważniejsze słowa i decyzje prymasa Hlonda zapadły na łożu śmierci. Jeśli przyjdzie zwycięstwo Polski i odzyskamy wolność, to przez Maryję. Ta myśl stała się drogowskazem dla jego następcy, maryjnego prymasa Wyszyńskiego i papieża – Polaka, Jana Pawła II.
Dzień i godzina śmierci kard. Hlonda zbiegły się po trzydziestu latach - z intronizacją na Stolicy Piotrowej kard. Karola Wojtyły jako papieża Jana Pawła II. Dnia 22.10.1978 r. w kościele św. Jana, w kazaniu kard. Stefan Wyszyński powiedział:
„Meldujemy ci Sługo Boży, kardynale Auguście, który tam klęczysz u tronu Matki Bożej. Powiedziałeś za życia, że "zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Maryi" - zwycięstwo przyszło, przyszło przez Maryję. Przyszło w 30 rocznicę śmierci Sługi Bożego Kardynała Augusta Hlonda".
Fot. 1
Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|