Ks. Sylwester Zych - ostatnia ofiara w sutannie

Ks. Sylwester Zych
Jego ciało znaleziono w nocy z 10 na 11 lipca 1989 r., obok dworca PKS w Krynicy Morskiej. Cztery dni od znalezienia zwłok na zmówienie Jerzego Urbana powstał w Telewizji Gdańsk reportaż telewizyjny, w którym rzekomi świadkowie twierdzili, że ks. Zych w ciągu trzech godzin wypił duże ilość wódki. Tymczasem ksiądz był abstynentem i nie pił w ogóle.
Ostatnią ofiarą w sutannie - władzy ludowej w Polsce był ks. Sylwester Zych, zamordowany 11 lipca 1989 r., a więc już kilka miesięcy po zakończeniu Okrągłego Stołu, w trakcie których doszło do porozumienia władzy z częścią opozycji. Reszta działaczy „Solidarności” kwestionowała ich legalność i domagała się m.in. ujawnienia konfidentów SB i rozliczenia komunistów za popełnione przez nich zbrodnie. Tę właśnie frakcję popierał ks. Sylwester Zych.
Po raz pierwszy ks. Sylwester Zych naraził się komunistom w latach 70, kiedy zainicjował akcję wieszania krzyży w szkołach i przedszkolach. Od tego momentu był pod lupą Służby Bezpieczeństwa.
Na świat przyszedł w 1950 r. i od wczesnego dzieciństwa pragnął zostać kapłanem. Wstąpił do Warszawskiego Seminarium Duchownego. W międzyczasie odbył służbę wojskową. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk kard. S. Wyszyńskiego w roku 1977. Stan wojenny zastał go w parafii w Grodzisku Mazowieckim. W 1982 r. został aresztowany za „udział w związku zbrojnym”. Na strychu plebanii znaleziono broń, z której dwóch młodych chłopców postrzeliło milicjanta w warszawskim tramwaju.
Historia ta wydarzyła się trzy miesiące po wprowadzeniu stanu wojennego siedemnastoletni Robert Chechłacz i rok starszy Tomek Łupanow rozbroili w tramwaju na ul. Marszałkowskiej milicjanta sierż. Zdzisława Karosa. W szarpaninie padł strzał. Chłopcom udało się uciec. Ranny sierżant zmarł po kilku dniach. Broń, jak wyobrażali sobie młodzi ludzie z „Sił Zbrojnych Polski Podziemnej" - miała służyć uwolnieniu internowanych działaczy „Solidarności". Ukryli ją na plebani u ks. Zycha, który nie miał nic wspólnego z tym zdarzeniem. Zapadły wyroki: Chechłacz dostał dwadzieścia pięć lat więzienia, Łupanow - trzynaście lat.
Czesław Kiszczak za pośrednictwem mediów oskarżał ks. Zycha o pomoc w zamordowaniu milicjanta. Przedstawiano go jako przywódcę spisku, stanowiącego śmiertelne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Oskarżono o „ próbę obalenia siłą ustroju PRL i przynależność do organizacji zbrojnej”. Skazano na cztery lata więzienia, a po prokuratorskiej rewizji wyrok podwyższono do sześciu lat.
W więzieniu w Braniewie, ks. Zych rozpoczął trwającą wiele miesięcy walkę o przyznanie mu statusu więźnia politycznego i możliwość odprawiania mszy św. Pisał petycje i podjął głodówkę. Wtrącono go za to na dziewięć miesięcy do izolatki. Warunki, w których odbywał karę były wyjątkowo trudne. Był szykanowany na wszelkie sposoby, pozbawiony prawa do korespondencji, do paczek, do widzeń z najbliższymi. Ogłoszona latem 1984 r. amnestia dla więźniów politycznych nie objęła go. Został zwolniony dopiero w roku 1986. Z więzienia wyszedł schorowany. Nadal go śledzono. Otrzymywał anonimy z pogróżkami oraz telefony z wyzwiskami. Kilka razy został pobity przez nieznanych sprawców. W rozmowach z najbliższymi przyznawał, że spodziewa się najgorszego. Wspominał o tym także w sporządzonym w 1987 r. testamencie. Na początku 1989 r. w Warszawie miała miejsce próba zabójstwa ks. Zycha. 5 lipca 1989 r. wyjechał na urlop. Jego ciało znaleziono w nocy z 10 na 11 lipca 1989 r., obok dworca PKS w Krynicy Morskiej. Władza starała się przedstawić Zycha w jak najgorszym świetle. Zniszczyć jego reputację - twierdząc, że zapił się na śmierć. Cztery dni od znalezienia zwłok na zmówienie Jerzego Urbana powstał w Telewizji Gdańsk reportaż telewizyjny, w którym rzekomi świadkowie twierdzili, że ks. Zych w ciągu trzech godzin wypił duże ilość wódki. Tymczasem wszyscy znajomi i rodzina twierdzili, że ks. Sylwester był abstynentem i nie pił w ogóle.
Śledztwo kilka razy umarzano i wznawiano. Pojawiło się wiele znaków zapytania. W trakcie autopsji na zwłokach widoczne były liczne obrażenia. Sprawców nigdy nie złapano. Pełnej prawdy o tej zbrodni nigdy nie ujawniono, a osobom badającym sprawę próbowano zgotować podobny los.
Fot. 1
Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj
|