KalendarzRolników.pl
PARTNERZY PORTALU
  • ODR Bratoszewice
  • Partner serwisu Krajowa Rada Izb Rolniczych
  • Partner serwisu Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego

WYSZUKIWARKA

Kardynał Adam Stefan Sapieha "Książę Niezłomny" - choroba i śmierć

Opublikowano 19.07.2022 r.
przez Lidia Lasota
Komuniści walczyli z krakowskim kardynałem za życia i po śmierci z wciąż żywą legendą „Księcia Niezłomnego”, próbując go skompromitować w czasie tzw. „procesu kurii krakowskiej”. W marcu 1950 r. abp Sapieha wydał dokument, w którym stwierdzał, że gdyby go aresztowano to wszystkie złożone przez niego deklaracje, prośby i przyznania do winy są nieprawdziwe. Nawet, gdyby były wypowiadane w obecności świadków i przez niego podpisane. Napisał: „Nie przyjmuję je za swoje”.  W rozmowie z prymasem Hlondem, dotyczącej złagodzenia wystąpień publicznych, miał powiedzieć: „Nie ustąpiłem Niemcom, tym bardziej nie ustąpię teraz”.

adam stefan sapieha

NA CELOWNIKU UB 

Abp Sapieha był systematycznie inwigilowany od lutego 1946 r. Sprawie rozpracowywania krakowskiej kurii nadano  kryptonim „Zeus". Prowadzono podteczkę, do której dołączano materiały dotyczące metropolity. Z obawy o społeczne oburzenie ze względu na wielki autorytet Sapiehy z góry wyeliminowano możliwość jawnego prześladowania go. Dniem i nocą śledzono jego wszelką aktywność. 

Podsłuchiwano kurialne telefony, prześwietlano biskupią korespondencję i pozyskiwano agentów spośród najbliższego grona krakowskiego metropolity. 

Historycy IPN podkreślają, że w powojennych latach, najbardziej szkodliwymi dla krakowskiego Kościoła byli agenci „Janka" i „Paweł" – dotąd nie zidentyfikowani. Prawdopodobnie świeccy pracownicy kurii. Inny aktywny informator, również do tej pory nie ujawniony, nosił pseudonim  „Kot". Pisał szczegółowe donosy. Był duchownym z bliskiego otoczenia kardynała. 

Bezpieka zbierała informacje o każdym, publicznym wystąpieniu Sapiehy. Jego nazwisko nieustannie pojawiało się w dokumentach UB. Donosy przeciwko niemu składała większa część tajniaków, wyznaczonych do walki z Kościołem. Pozwalało to jednak li tylko na monitorowanie  jego działań i wysyłanie informacji o jego planach do PZPR.  Metropolita krakowski wciąż znajdował się poza zasięgiem bezpieki. 

CHOROBA I ŚMIERĆ – 23 lipca 1951 r.  

Można powiedzieć, że śmierć Sapiehy – Urząd Bezpieczeństwa przyjął  z niejaką ulgą. Kardynał nigdy nie cieszył się „końskim zdrowiem”. Z upływem lat jego choroby się pogłębiały. Latem 1950 r. wyjechał na kurację do Szczawna-Zdroju, gdyż zapadł na dolegający mu od dzieciństwa - bronchit, czyli ostre zapalenie oskrzeli. Jesienią tego roku do łóżka przykuła go dławica piersiowa, inaczej dusznica bolesna, która charakteryzuje się zespołem objawów będących następstwem niewydolności naczyń wieńcowych. W październiku tego roku przeszedł zawał serca. 

Po chwilowej poprawie stanu zdrowia w pierwszych miesiącach 1951 r. powrócił do aktywności duszpasterskiej. Po raz ostatni pałac arcybiskupi opuścił w kwietniu 1951r. , by spotkać się z młodzieżą katolicką, mającą swój zjazd w wybudowanym jego staraniem krakowskim Domu Katolickim przy ulicy Zwierzynieckiej i Straszewskiego. Obecnie jest to gmach Filharmonii Krakowskiej, ale budynek jest własnością kurii. 

Chory arcybiskup poszedł tam resztkami sił - mimo zakazu lekarzy i sprzeciwu przyjaciół. Młodzież chciała go wnieść na drugie piętro, ale nie zgodził się i wszedł bardzo powoli - sam. Przemawiał jak zwykle pogodnie i serdecznie. Po powrocie był tak słaby, że musiał się położyć. Już nie wstał z łóżka. 

Rządy w archidiecezji przekazał wikariuszowi generalnemu, abp Eugeniuszowi Baziakowi (1890 – 1962), który był metropolitą lwowskim na wygnaniu. Po raz ostatni spotkał się z prymasem Wyszyńskim, który przyjechał go odwiedzić. 10.05.1951 r.

Kardynał Sapieha zmarł w Krakowie, w pałacu arcybiskupim 23 lipca 1951 r. o godzinie 7.15 rano, w osiemdziesiątym czwartym roku życia, pięćdziesiątym ósmym roku kapłaństwa i czterdziestym roku sprawowania władzy biskupiej. O godz. 8.00 dzwon Zygmunta oznajmił mieszkańcom Krakowa żałobną wieść o jego odejściu. 

 

  Lidia Lasota
Zainteresował Cię ten artykuł? Masz pytanie do autora? Napisz do nas tutaj